Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Młode listki wiosenne powiewały na drzewach, swiat się uśmiechał znowu do życia, i na mogile pana Joachima puszczała zielona trawka; we dworze smutek i pustka, przy niéj przykrzéj jeszcze odbija szczebiotanie dziecięcia i jego wesołość.
Stary Jan już nie odzyskał przytomności straconéj, ale obłąkanie jego zmieniło się w łagodny smutek, myśli mu się pomięszały i pokrzyżowały, przeszłość zlana z teraźniejszością, a straszliwy wypadek którego był świadkiem zatarł się w pamięci zupełnie. Wyobraża on sobie, że Staś jest Joachimem, że go piastuje jak dawniéj, o śmierci pana nic nie wié, i boi się tego wszystkiego co ma podobień-