Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mięszany Juljusz — na wsi nie mogłem bawić dłużéj... żyję tu, a raczéj patrzę na życie dzisiejsze smutne, dziwne, z założonemi rękoma jak posąg... a pani?
— Ja! zawołała wdowa wprowadzając go do saloniku — ja jak pan widzisz musiałam się tu wynieść za radą Hrycia mojego poczciwego, bo w Starem póki dom stanie nie ma gdzie mieszkać, i zbójcy nam ciągle grożą! O! gdybym panu opowiedzieć mogła rozczulającą opiekę, troskliwość tych ludzi poczciwych, tych braci serdecznych, którzy jak widoma opatrzność czuwają nade mną! Odbudowują już dwór i Hryć z uczuciem na które on się tylko mógł zdobyć, robi go tak do Starego podobnym, bym pomyliła się wchodząc i wzięła go za dawne poczciwe domostwo nasze! To piękna myśl jego. Pokój Joachima ustawim, urządzimy jak był za niego. Chciałam gdziekolwiek przytulić się w Starem i pozostać, ale dla Stasia musiałam pożegnać wreście mogiłę moją zieloną, miejsce tak dla mnie drogie, i wszystko co mnie do niego wiąże, i przyjechać w gwar miasta, w ognisko nieznośnéj, dzikiéj walki... Stasia wycho-