Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pieśń nasza, z którego wieją podania rzeźwiące, dla was szczególniéj umarły, zniknął oddawna, bezpowrotnie! Nam on jeszcze tylko przytomny, dla nas tylko pojętny, myśmy niedaleko odeń odbiegli. Myśmy jak człowiek, co żył spokojném życiem jednostajném, którego chwile podobne były do siebie jak krople wody bliźnięce, dzisiaj tłumaczy nam jeszcze dzień wczorajszy; u was przepaść rozdziela dwie godziny...
— Dla czegoż mielibyście z tego świata waszego robić tajemnicę? — spytał Juljusz.
— Dla czego? taim się jak skąpiec ze skarbem. Wszakże pieśń i podanie to, było zarówno własnością wszystkich, waszą i naszą, wyście ją uronili, myśmy zachowali, mamy prawo być dumni z tego poszanowania przeszłości i nieprzerwanego z nią związku.
— No, więc nie chcę być natrętnym, — z uśmiechem odparł młody człowiek, — ale nie mogęż przynajmniéj zapytać, — dodał schylając się i podnosząc niedogorzałą czaszkę, w któréj białe jeszcze i drobne świéciły ząbki, co znaczą te zgliszcza, popioły, i tak rzucone kości człowieka?