Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chło na znaczenie podań otworzą się wam oczy.
— Wamby najłatwiéj przyszło może nas objaśnić, w was tkwi żywe słowo podań!
— We mnie! w nas! — z dziwnym wyrazem dumy jakiejś powtórzył starzec, stając wyprostowany i podnosząc czoło, z którego srébrzyste otrząsł włosy — ale wiécież ciekawi, że podania nasze są świętością naszą i skarbem? że tak je rzucić, na zimną dłoń mądrych ludzi, ciepłe łzami i boleścią, jest rodzajem świętokradztwa! Wy je będziecie spoczwarzać, rozbiérać, przyrównywać, sromocić wykładem i niszczyć anatomją waszą! Byłoby to ostatnią pamiątkę, najdroższy zabytek, uczynić próżniaków zabawką. Wyście i pieśni wieśniacze schwycili już z pijanych ust jego ukradkiem, prawie podstępem, mimo że ich bronił jak własności i spuścizny po dziadach, dziwicie się ich poetycznym wdziękom, ale i tu co chwila bijecie się o nierozwikłane zagadki. Są w pieśni wyrazy, są myśli, które dla was zawsze tak będą niepojęte, jak słowa obcéj mowy i innego świata. Bo też świat ten, którego zabytkiem jest