Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nadziei daremnéj i nic tu nie zyskasz! Marja nie jest pospolitą kobiétą; serce, rozum, poczciwą duszę, uczucie obowiązku, wszystko jéj dał Bóg, a nic z drogi którą sobie wytknęła sprowadzić jéj nie może, nawet miłość druga, gdyby drugi raz kochać mogła.
— O! wiém już o tém, — zawołał tłumiąc westchnienie Juljusz, — wiém to, a jednak ją kocham!
— Miłość kobiéty! miłość kobiéty! to jedyne słowo życia waszego, — rzekł stary wieśniak z politowaniem i powagą, — ale czyż w niéj zamyka się całe życie? To tylko radość żywota, to kwiat jego, to pozłota, to nie cel przecie jedyny. Wyście jak dzieci, co zjadacie miód z chléba, a chléb rzucacie, by go potém w chwili głodu podjąć z piaskiem i błotem — kochacie wreszcie, a nie umiecie się kochać. Juljuszu, wieleś się razy kochał?
Smutnie, z uśmiéchem wymówki wzywającéj litości, podniósł głowę na to zapytanie młody człowiek, ale nic nie odpowiedział.
— Ja, przyznam się, pojmuję miłość, — mówił daléj stary, — ale całkiem inną, ale