Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dowiedziała się natychmiast nasza pani o piérwszych, drugich i następnych odwiedzinach Juljusza w Starém, zatarła ręce z radości i po cichu szeptała już: niezawodnie się skojarzy!
Przeczekawszy czas niejaki, nie bez myśli rzucając tu i ówdzie słówko o tém, aby dla nikogo bywanie Juljusza nie mogło być tajemnicą; pani Emerykowa wybrała się nareście dla dokończenia sprawy do Starego; obiecując sobie że oświeci wdowę i przyśpieszy pożądane wesele, które za swoje dzieło uważać chciała.
Zastała Marją w zamku z dziecięciem, ubraną jak zawsze w grubą żałobę, a przy niéj starego Hrycia, który tylko co skończył z nią długą jakąś naradę i powolnie za przybyciem gości się oddalił.
W początku obojętnie zagaiła rozmowę, ale wkrótce odprawiwszy dziecię, gdy język coraz mocniéj świerzbieć poczynał, przystąpiła do rzeczy.
— Moja tedy kochana pani, — zawołała przysuwając się z przymileniem do niéj, — pozwól sobie usłużyć szczérą, dobrą, przyja-