Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cielską radą. Do czego to, proszę cię, ta żałoba, te smutki? juściż tak całego życia spędzić w Starém sama jedna nie myślisz, bo musisz kiedyś przecie pójść za mąż.
— Ja? za mąż! — porywając się z oburzeniem i uśmiéchem politowania razem, zawołała wdowa — ja! pójść za mąż!
— Ale dla czegoż?
— Dla tego, że kocham zmarłego, jakem go żywym kochała, i kocham dziecię moje.
— Ale cóż to przeszkadza?
— Możeż być żebyś mnie pani o to pytała? — odezwała się Marja z podziwieniem naiwném tak, że swacha zmięszana oczy spuście musiała. — Kochając jednego, być żoną drugiego dobrowolnie... godziż się i jest-li podobna?
— Przyznam ci się, że téj przesadzonéj delikatności nie rozumiem, — po chwili odpowiedziała Emerykowa — prędzéj późniéj nie dasz sobie rady, znudzisz się... i...
— Ja? mając dziecię i wspomnienie!
— Tyś tak młoda! Staś pójdzie w świat od ciebie, zostaniesz sama... pozwólże mi myśl moją dokończyć, — dodała widząc, że