Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Schiller bez pasportu nie wymieszkałby w Blasewitz nawet za poręką przyjaciela, a policya saska złemby pewnie patrzała okiem na autora rozbójników i odmówiła aufenthaltkarty.
Tam gdzie dziś pamiątkowe dla niego pokładziono napisy i kamienie, gdzie postawiono posągi, żywy autor in persona usiedzićby nie mógł bez pozwolenia Directorium i wyczekiwań po przedpokojach tych, których władza daje lub odmawia pozwolenia oddychania saskiem powietrzem... bez legitymacyi. Wszystko jest dziś tak uporządkowane na tym świecie, że fantazyi Jean–Paula, że humorowi Hejnego nie dającym się rozklasyfikować i wmieścić w jedną z przeznaczonych na kategorye życia szufladek — trzeba, by iść na wygnanie.
Święty spokój jest, jak tu mówią, pierwszym obowiązkiem obywatela, a że