Strona:Józef Birkenmajer - Praeludia Quo vadis.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
718
Józef Birkenmajer

cja ta jest wynikiem niezwykłego wprost oczytania; nie było chyba książki o czasach Nerona, której by Sienkiewicz nie czytał: nie pogardził nawet rozwlekłym Ahaswerem Hamerlinga, ani dziwaczną opowieścią Szczęsnego Morawskiego Po jantar (bursztyn), z której wziął nazwisko Ursusa, szczegóły o życiu Lygiów i wiadomości o łowach na tura. „Do Quo vadis czytam ciągle — donosi Henkielowi 19 września 1894 i zebrałem ogromny materiał“. „Nasiąkam coraz bardziej Tacytem, łaciną itd. — dodaje w miesiąc później — bo jednak czytania zarzucić nie mogę“.
O tej „bibliotece dzieł angielskich, francuskich, niemieckich i łacińskich, traktujących o Rzymie za czasów Nerona“ wspomina naoczny świadek powstawania Quo vadis, Ferdynand Hoesick, w swej zajmującej i ważnej książce Sienkiewicz i Wyspiański. Tam też są ciekawe relacje o odczycie, urządzonym przez Sienkiewicza w lecie 1894 w Zakopanem na dochód budowy miejscowego kościoła. Zarówno z tej książki, jak i z felietonu, ogłoszonego przez Kazimierza Tetmajera, wiadomo, że treścią odczytu były niektóre — już wówczas gotowe — rozdziały Quo vadis: wyjazd Nerona z Rzymu, spotkanie ze św. Piotrem, pożar stolicy, męczeństwo chrześcijan na arenie cyrkowej.
Jak stwierdzają obaj wspomniani świadkowie, wrażenie tego odczytu było ogromne. Była ta próba sił korzystną i dla samego autora. Oto, co pisze do Henkiela 13 września 1894: „Odczyt dla górali przyniósł mi ten dobry rezultat, żem się przekonał, iż mnie koń, zwany Quo vadis z siodła nie wyrzuci...“.
Nie mniej skarżył się w tymże liście, że „zmęczył się odczytem, Połanieckimi i piłowaniem materiałów do Quo vadis“. Ta dwoistość pracy przeszkadzała potrosze obu powieściom: „Chciałbym między Połanieckimi a Quo vadis znaleźć choć parę tygodni absolutnego wypoczynku, bo teraz tak się dzieje, że myślę o Połanieckich, a jednocześnie układam tamte rzeczy“, zwierzał się Henkielowi w kwietniu 1894.
Skutek tego rozdwojenia jest taki, że termin ostatecznego przystąpienia do pracy nad Quo vadis wciąż się przeciąga. Marzy o tym, by zacząć druk w październiku, gdy zaś nadszedł ów upragniony październik i dobiegał końca, sfor-