Strona:Józef Birkenmajer - Praeludia Quo vadis.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
719
Praeludia Quo Vadis

mułowało się nowe postanowienie: „Do Quo vadis zabiorę się za jakie dwa lub trzy tygodnie... Trudno mi nawet dać pojęcie, w jakim natężeniu robiłem tę robotę, uwzględniając wszelkie warunki — i jakiem się męczył...“. Parę tygodni przedtem, dn. 19. IX. 1894, określał termin bardziej realnie: „W Paryżu zacznę robotę, ale nie dam Gazecie przed upływem 3 miesięcy od końca Połanieckich, jak brzmi kontrakt...“.
Owe trzy miesiące już dobiegały końca, a Sienkiewicz, mając już opracowanych wiele środkowych rozdziałów powieści, nie wiedział jeszcze — jak ma ją zacząć. Snują mu się na przykład takie pomysły — nie zrealizowane: „Chciałem teraz napisać coś w rodzaju prologu, jakieś misterium pod tytułem Wielka niedziela. Ranek, jasne skały, Maryja, kamień odwalony itd. Chciałem to ogłosić niby jako prolog — w pismach zakordonowych, w Kraju, w Bibliotece, a kto ciekaw dalej — proszę do Gazety. Otóż, zdaje się, że z tego nic nie będzie“.
Istotnie od pomysłu tego autor odstąpił. Zmartwychwstanie było dla władz rosyjskich tematem — niecenzuralnym... Patriotyczną ideę utworu musiał Sienkiewicz bardziej zakonspirować — w osobach Ursusa i Kaliny, Lygiów-Polaków. O tym donosił na razie tylko osobom najbardziej zaufanym, jak prof. Morawskiemu. Także i o tym, że w obrazach męczeństwa pierwszych chrześcijan zamierzał wywołać analogię do prześladowania unii na Podlasiu.
Nadszedł już termin, przewidywany w kontrakcie z Gazetą polską — styczeń 1895. Redakcja oczywiście nagabuje autora o rękopis. Sienkiewicz w liście z Nicei — 26. I. 1895 — nie wykręca się od obietnicy, owszem, zapowiada, iż nazajutrz rękopis wyśle, nadmienia jednak Henkielowi: „Na poczekaniu nie chcę pisać, bo nie chcę dać byle czego‘. Tym bardziej, że czuje, iż jest to może najważniejszy, najbardziej decydujący krok w jego życiu, jego najwyższe dzieło: „Jeśli ja po Quo vadis stracę rację bytu, to straci ją także Gazeta...“.
Ostatecznie jeszcze równe dwa miesiące trzeba było czekać na początek druku. Ta drobna niepunktualność wynagrodzona została nieprześcignioną poczytnością, jaką, nie tylko