Strona:Józef Birkenmajer - Polska dywizja w tajgach Sybiru.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod wodzą kapitana Werobeja zajęta była jeszcze walką w dużej odległości na zachód. Rozpoczęła się zatem uporczywa, czasami wprost rozpaczliwa obrona stacji, gdzie dwom bataljonom strzeleckim 2 pułku, oraz trzem szwadronom ułanów przyszło trzymać się dzień cały w obliczu kilku pułków nieprzyjacielskich. Walczono przeważnie granatami ręcznemi na małą odległość, gdyż szczupłość sił i ciasnota miejsca nie pozwalała na szersze rozwinięcie działania, na zastosowanie artylerji. Najzawziętszy bój wrzał koło polskiego pociągu pancernego. Gdy ten szturmowany przez przeważną siłę nieprzyjacielską stał się niezdalny do użytku, Polacy zdobyli na bolszewikach inny pociąg pancerny, którym następnie torowali sobie drogę poprzez oblegające ich zewsząd wojska. Straż tylna, doszedłszy wkońcu do Tajgi, przebijała się w dalszym ciągu pieszo, póki po wielu trudnościach nie dotarła do głównej siły wojska. Polacy ponieśli wtedy wielkie straty, tak w ludziach jak i w sprzęcie wojennym, ale zwycięstwo było po ich stronie. Bolszewicy, zdumieni i przerażeni tym gwałtownym i śmiałym oporem, a nadewszystko przytomnością umysłu polskich dowódców, zatrzymali się w pościgu, przyznając się otwarcie do klęski: „Jeszcze jedna taka Tajga — mówili — a cofnęlibyśmy się aż za Irtysz!“
Do dalszego pochodu ośmielił bolszewików dopiero przewrót, jaki przy poparciu partyzanta Szczetinkina dokonał się w Krasnojarsku.