Strona:Iliada3.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nikt się tu, pokąd ia żyw i patrzę po ziemi,
Nie odważy rękoma tknąć cię gwałtownemi.
Nikt z Danayców, choćbyś rzekł i Agamemnona,
Którego dziś moc w związku zbyt przez się wielbiona.„
Niewinny wieszczek śmielszy wraz tak wróżbę śpiewa:
„Nie o ślub, nie o stogłów, Feb się na nas gniewa,
Lecz że kapłan zhańbiony od Agamemnona,
Dary iego wzgardzone, córa nie wrócona.
Już zranił Zdalastrzelny, ieszcze zada razy;
Ni wprzód powściągnie ciężkie dłonie od zarazy,
Aż będzie bez okupu i bez darowizny
Odwieziona do Chryzy swéy świętéy oyczyzny
Wabooka dziewica oycu karzącemu
Uroczyście posłana, a wtedy bydź może,
Że się nam dasz przebłagać Febie wielki boże!„
Tak rzekłszy Kalchas usiadł; a wraz powstał smętny
Bohatyr Agamemnon przestronnie maiętny.
Gniewy mu serce zwarły, a rozum przyćmiły,
Oczy mu się iak żywy ogień zaiskrzyły.
Złośliwie na Kalchasa weyrzał i przemawia:
„Zły wieszczu! nic szczęsnego twoia pieśń nie zjawia.
Zawsze ty lubisz smutne opiewać nowiny.
Nigdy dobre nie były twe słowa, ni czyny,
I dziś mi wśród Danayców wróżąc twierdzisz w oczy,
Że za to Zdalastrzelny bole na nas tłoczy,