Strona:Iliada2.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jaż, w upadku tyrana tego będę krzepił?        387
Niech leci na swą zgubę! Jowisz go zaślepił!
Gardzę iego osobą, i brzydzę się dary.
Gdyby tu stokroć większe czynił mi ofiary,
Nad to co ma, i ieszcze co będzie posiadał;
Gdyby mi skarby wszystkie Orchomenu składał,[1]
Albo które w stubramnych Teb liczą się mieście,
Gdzie w pole każdą bramą idzie mężów dwieście,
Koni i wozów liczne prowadząc szeregi:
Gdyby mi, ile piasku morskie maią brzegi,
Tyle przynosił złota; skłonić mię nie zdoła;
Tak wielki gwałt, o karę należytą woła!
Mnieżby z Agamemnonem ieszcze krew łączyła!
Jażbym wziął iego córkę! Choćby równą była
Minerwie, przez swóy dowcip, Wenerze przez wdzięki,
Nigdy z jéy ręką Pelid nie złączy swéy ręki.
Tak wiele iest odemnie zamożnieyszéy młodzi,
Z nich sobie weźmie zięcia, lepiéy się z nim zgodzi.
Jeśli mię bóg zachowa i w domu osiędę,
Z rąk oyca kochanego małżonkę mieć będę:
Są we Ftyi, w Helladzie, prześliczne niewiasty.
Córy królów, możnemi władaiących miasty:
Z tych sobie towarzyszkę dni moich wybiorę,
A gardząc dymem sławy, za którą dziś gorę,
Z kochaną żoną będę przepędzał wiek słodki,
Używaiąc spokoynie, co zebrały przodki.

  1. Orchomen miaſto było bardzo bogate u ſtarożytnych, iuż dla oſiar, które ludy w kościele Gracyy ſkładały, iuż że tam obywatele okoliczni maiątki swoie dla bezpieczenſtwa przechowywali. Pauzaniiasz wspomina o ſkarbie Miniiasza króla Orchomenu, i że mu znaczne pobory płacone były.