Strona:Iliada.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jowisza, rządzącego światem samowładnie.        23
A ia go wziąwszy w ręce, wszystko zrobię snadnie,
Pociągnę ziemię, morza, i wszelkie istoty.
Gdy do wierzchu Olimpu łańcuch przypnę złoty,[1]
U góry wisieć będzie ten rzeczy zbiór mnogi:
Takem wyższy nad ludzi, tak wyższy nad bogi.„
Mówił: na nich za każdém słowem postrach padał,
Zdumionych, że tak groźnym tonem zapowiadał,
Aż wreście modrooka Minerwa powstanie:
„O Jowiszu, nasz oycze, nieśmiertelnych panie,
Któż nie wie, że się twoiéy nic nie oprze sile?
Żałuiem tylko Greków, których legło tyle,
I nad któremi ieszcze smutna wisi dola.
Wstrzymamy się od woyny, gdy ta twoia wola:
Ale im radą chcemy dać ratunek pewny,
Żeby nie wyginęli, pókiś na nich gniewny.„
Jowisz rzecze, a w ustach iego uśmiech boski:
„Córko, niechay tak ciężkie nie trapią cię troski,
Tak wielkich gwałtów ręka oyca nie dokona,
A tyś iest zawsze moia dziewka ulubiona.„
Zaprzęga z miedzianemi rumaki kopyty,
Włos im, na pysznych karkach, pływa złotolity:
Równie złotą na boskie ciało szatę wkłada,
Złoty bicz w rękę bierze i na wozie siada.
Ruszył leyc, zaraz bystre suwaią rumaki
Między ziemią i nieba gwiaździstego ślaki.

  1. W tym wierszu przez Olimp ma się rozumiećniebo, a nie góra w Tessalii. Inaczéy zamykałoby się w nim naydziksze wyobrażenie.