Już w szkarłatne Jutrzenka przybrana odzienie,
Siała złote po całym okręgu promienie:
Gdy oyciec nieśmiertelnych, co piorunem włada,
Na wierzchołku Olimpu radę bogów składa.
Wszyscy milczą, on myśli obwieszcza w téy mowie: „Słuchaycie mię boginie, słuchaycie bogowie,[1]
I poznaycie niezmienne wyroki méy woli.
Niech, przeciw nim wystąpić, sobie nie pozwoli
Nikt z bogów, ani z bogiń: chylcie się do zgody,
Bym spełnił me zamysły, bez żadnéy przeszkody.
A ktokolwiek z niebieskiéy wysunie się rzeszy,
I Troianom, lub Grekom, na wsparcie pośpieszy,
Ranny wróci do nieba: lub go sam pochwycę,
I aż w okropną wtrącę Tartaru ciemnicę;
W te dalekie pod ziemią wydrożone iamy,
Które wzmacnia próg z miedzi, a z żelaza bramy,
Tak głęboko pod piekłem, iak nad ziemią nieba:[2]
Pozna, żem naymocnieyszy, że mię słuchać trzeba.
Na dowód, iak przeciw mnie słabiście i niscy,
Uwiążcie łańcuch złoty, ciągniycie go wszyscy;
Lecz, pracuiąc z naywiększém siły natężeniem,
Sciągnąć nie potraficie zlączoném ramieniem,
↑Tu Jowisz mówi z całą swoią powagą i godnością. Jeśli gdzieindziéy Homer, stosuiąc się do baiek przyiętych, bogów do rzędu ludzi poniża; w tém mieyscu wystawia Jowisza czyniącego i mówiącego, iak na pana nieba i ziemi przystoi.