Strona:Ignacy Mościcki - Autobiografia (kopia nr. 1a) - Rozdział 03 - 701-074-001-014.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

grodową. Mieszkańcy każdej osady nosili przeważnie jedno nazwisko.
Szlachcic zagrodowy nie odróżniał się w dniu powszednim od zwyczajnego wieśniaka; w niedzielę natomiast i święta zmieniał on zupełnie swój wygląd zewnętrzny, przywdziewając długą kapotę z ciemnej materii. A chociaż później szlachcic ten był w swoich prawach i obowiązkach zupełnie zrównany z chłopem, to jednak nosił w sobie dumę, opartą na rycerskich zasługach swoich pradziadów, a nadane im dyplomy szlacheckie przechowywał z pokolenia na pokolenie jak największe świętości rodzinne. Dzięki pielęgnowaniu tych tradycji rodowych wytworzył się pewnego rodzaju arystokratyzm w stosunku do wieśniaka. Mezaliansu w małżeństwach prawie tam nie było.
Przestrzeń aż do dopływu Narwi przebyliśmy prędko nie zatrzymując się po drodze, bowiem, zainteresowania prowadziły nas do osiedli wiejskich po drugiej stronie rzeki.
Pierwszy dłuższy odpoczynek nastąpił tuż przed przejściem mostu we wsi Nowogródek. Spędziwszy w oberży kilka godzin ruszyliśmy w dalszą drogę. Nie uszliśmy jednak i paruset kroków, kiedy zawrócił nas niespodziewanie strażnik i odprowadził z powrotem do wsi, przed oblicze pisarza gminnego.
Pisarz ów, polak jak się okazało z pochodzenia, służył zapewne lojalnie zaborcy, wykazywał bowiem wyjątkową gorliwość w indagowaniu nas, celem wyświetlenia powodów naszej wędrówki. Okazało się, że temu tu do podejrzeń nastręczyły mu nasze kolorowe czapeczki korporacyjne, zatknięte w kieszeniach naszych płaszczy. Posądzano nas, że jesteśmy emisariuszami i przybyliśmy z zagranicy w celach wywrotowych. Z całego zachowania się pisarza gminnego i ze sposobu stawianych nam pytań, przebijała chęć przysłużenia się władzom przełożonym.
Między innymi, zapytywał mnie o znane mi nazwiska ziemian w okoli-