Strona:Ignacy Mościcki - Autobiografia (kopia nr. 1a) - Rozdział 03 - 701-074-001-014.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cy Skierbieszowa. Kiedy wymieniłem jednego z naszych sąsiadów, ziemianina Morawskiego, indagacje zakończył. Prawdziwość naszych zeznań nie budziła dalszych zastrzeżeń — byliśmy wolni.
Musiał to być zupełnie zwyrodniały typ, albowiem fakt, by ktoś, pochodzący z polskiej rodziny ziemiańskiej, mógł spełnić tak poniżające usługi dla rządu zaborczego, mógł być tylko nadzwyczajną rzadkością.
Wreszcie natrafiliśmy na pierwszą wieś kurpiowską. Gospodarz, do którego wstąpiliśmy przyjął nas bardzo gościnnie i powiadomił, że właśnie za chwilę ma się odbyć zebranie wszystkich pełnoletnich mężczyzn dla załatwienia bieżących spraw wsi. Jedynym punktem porządku obraz miała być sprawa ohowu gęsi. Obrady, którym przewodniczył sołtys, toczyły się w centrum wsi, pod gołym niebem, a złożony budulec służył za miejsca siedzące.
Pozostawiwszy plecaki u uprzejmego gospodarza, poszliśmy razem z nim na zebranie.
Dyskusja była rzeczowa i spokojna. Rozchodziło się o to, że liczne gęsi, pasące się na wspólnym pastwisku, zanieczyszczają je w tak silnym stopniu, że staje się ono zbyt słabą pożywką dla krów. Postanowiono więc z zadziwiającą zgodą, zaprzestać ohowania gęsi, pomimo, że uchwała ta pozbawiła najbiedniejszych dochodu, stanowiącego główną podstawę ich egzystencji.
Sołtys, uważając nas za gości całej gromady, sądził, że jemu, jako jej przedstawicielowi, przypada zaszczyt goszczenia nas u siebie. Na tym tle doszło nawet do wymiany słów z naszym gospodarzem i musieliśmy używać pełnej argumentacji wobec sołtysa, by go przekonać, że nie byłoby grzecznie z naszej strony opuścić teraz gościnne progi naszego gospodarze, nie skorzystawszy z jego uprzejmego zaproszenia na przenocowanie.
Stosunek mieszkańców wsi do nas był niezwykle serdeczny; a gdy