Przejdź do zawartości

Strona:Ignacy Krasicki-Bajki i przypowieści.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po piątej, szóstej, jak lew się sroży;
A kiedy coraz więcej przyczynia,
Z pawia, lwa, małpy staje się świnia.


CLXV. WILCZEK.


Wilczek chowany zrobił się grzecznym,
Bezpiecznym.
Jegomość pieścił a jejmość pasła,
Przywykł do mleka i masła.
Hoży, dogodny
Wilczek był modny.
Nieszczęściem kurcze zaszło mu drogę.
Chęć: Zjem to kurczę: — Skrupuł: Nie mogę. —
Więc chciwy, trwożny a czuły
Gdy się biedził ze skrupuły,
Jakoś w tej walce gorącej
Zjadło się kurczę niechcący.
Po kurczęciu kogutek, po kogucie kura,
Przemogła w nim natura.
Zresztą poszedł do lasa, a wpadłszy w manowce
On wilczek stał się wilkiem, gryzł gęsi i owce.
Aż go nakoniec w jamie dostali.
Najciężej zacząć, pójdzie się dalej.


CLXVI. MŁYNARZ, SYN JEGO I OSIEŁ. (z La Fontaina.)


Nie wiem, gdziem ja to czytał, ale mniejsza o to.
Miał jeden młynarz osła; tak zmęczył robotą,
Iż nie wiedząc co robić,
Wolał przedać niż dobić,
Woła syna wyrostka, co go w domu chował,
I rzecze: Żeby się nasz osieł nie zmordował
W długiej drogi przeciągu,
Zanieśmy go na drągu.