Strona:Ignacy Baliński - Do starego pokolenia.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
9

I zawołali głośno: — precz z niewolą!
Po takiej chwili, nieszczęścia mniej bolą.
Lecz my tej gorzkiej pociechy nie znamy.
Bo czyż my za co pokutować mamy?
Nie! my jedynie mocą urodzenia,
Pierworodnego grzechu, bez wspomnienia
Żadnego, żadnej pokuty lub skruchy,
Musim na zimno, spokojnie w łańcuchy,
Iść niewolniczej pracy, i odrazu
Pod strasznem jarzmem pełznąć nakształt płazu,
Co gdzieś śród mroków wiecznej nocy kroczy,
Ściskany ziemią, co go zewsząd tłoczy.
Ach! bo ta praca na ojczystej niwie
Czyż nie torturą istną jest prawdziwie.
Ach! czy to nie jest praca Syzyfowa,
Od której serce pęka, pęka głowa.
Bo wszędzie w każdem miejscu, w każdej stronie
Na miejskim bruku, czy wiejskim zagonie
Prócz ogólnego niewoli łańcucha,
Co ciało więzi i krępuje ducha.
Co na tak ciężkiej walki o byt brzemię,
Zwala nam jeszcze całe wrogów plemię,
I co nam każe, wszystko tłumić w sobie,
Każdy jęk, skargę zamykać jak w grobie —
Jest jeszcze drobnych szpilek sieć, co kłuje,
Co każdą chwilę pracy naszej truje.
Sieć to nieznośna, jak tkanka pajęcza,
Jak włosiennica szczelnie nas obsiada.
I w każdą chwilę, w myśl się każdą wkrada
I ciągle draźni i ciągle udręcza.

Sieć to ohydna — ciągłego szpiegostwa,
Niegodnych pokus, podłości, łotrostwa,
Praw wyjątkowych — zakazów, ukazów,
Które spadają na nas nakształt razów.
Zmuszają drogi nieczystemi chodzić,
Płaszczyć się, schlebiać, bić pokłony niskie,
I na przekupstwa wkraczać ścieżki śliskie
I samym w błocie po kolana brodzić!
Sieć straszna, która jak zarazy, trądy,
Myśli nam kazi, i krzywi poglądy;
Sieć, która sięga do stopni ołtarza,
Modlitwy nasze i wiarę zakaża.
Psuje moralnie, upadla, ogłupia,
A która rośnie wciąż, jakby pieśń trupia
I pracę naszą tak ciężką, ponurą,
Piekłem prawdziwem robi i torturą,