Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

hawańskie, kosztujące pewnie tyle, ile wynosiła połowa jego pensji, gestem władczym rozparł się w fotelu i wyraził co go sprowadza.
Natychmiast znikł wesoły uśmiech z twarzy króla szachrajów, który powiedział:
— Oczywiście, niema rzeczy, którejby Ernö Szalay nie uczynił dla pana, ekscelencjo, ale interes interesem, a przyjaźń przyjaźnią. Nie wolno mieszać tych dwóch rzeczy ze sobą. Niestety muszę pana zawiadomić, że nasze akcje węglowe spadły znowu o osiemset. Wyszło podobno na jaw, że pewna liczba kopalń jest wyczerpana, a ponadto robotnicy żądają znów stuprocentowego dodatku. Nie chcąc mieć nic do czynienia z tymi świstkami, kazałem je sprzedać. Ale tracimy pieniądze. Ja, oczywiście, parę miljonów, pan zaś, ekscelencjo, drobiazg w wysokości trzystu tysięcy, o których rychłej wypłacie, na razie nie wspominam.
Generał pobladł i dotknął szyi, jak gdyby kołnierzyk stał mu się nagle zbyt ciasnym i mruknął pod nosem:
— To przykre, bardzo przykre, co słyszę…