Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stety, przeklęty rabuś dziecka ma teraz w szponach tę pokaźną sumkę!
— Sądzę, że pan zanotował numery banknotów, Mr. Hobson?
Bodenbach czekał z napięciem odpowiedzi.
— Tak jest. Cała lista spoczywa tu oto, w biurku mojem. Zaraz ją panu pokażę.
Przez kwadrans odpisywał Bodenbach numery banknotów, potem pożegnawszy się, ruszył coprędzej do Belmontparku, kupił bilet wstępu i widząc że jest jednym z pierwszych gości stanął u wnijścia do placu siodłania.
Z niezliczonych rycin zamieszczonych we wszystkich dziennikach znał dobrze twarz Mackeena. Prócz tego wiedział, że nosi on stale w butonierce odznakę „Klubu Prawdziwych Przyjaciół“, dwie dłonie splecione uściskiem. Jest to rzecz powszechna, gdyż pozbawieni, niestety orderów Amerykanie stroją się z zamiłowaniem w najróżniejsze godła klubów swoich.
Bodenbach nie czekał długo. W ciągu niespełna kwadransa zjawił się mężczyzna, o pełnej, zaczerwienionej twarzy i tak charaktery-