Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mgłę, mrugając oczyma, rzekł po chwili głosem bezradnie złamanym.
— Bądź dlań życzliwa, Elżbietko! To straszne, ale dziś nie można odsuwać takich ludzi od siebie.
Elżbieta pocałowała ojca w policzek i powiedziała głucho, tak że sam tylko dosłyszał.
— Dobrze, ojczulku, będę dlań życzliwą…
Stary, wygolony lokaj, którego z rozbicia ocalił Lehndorff, rozwarł na ścieżaj drzwi, meldując:
— Pan radca policji Dr. Theo Bodenbach.
— A więc przecież pierwszy, syknęła Ellen zanim gość wszedł.