Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chciał usłuchać, a przypomniawszy sobie o tem, że ciotka zabroniła mu iść do Julji wyszedł i rzekł głośno: idę do Julji.
Pani Makmisz.
Nie chcę, abyś tam szedł; zabroniłam ci przecie!
Posłuchajcie, ludzie, nie puszczajcie go, zatrzymajcie, przyprowadźcie go do mnie. Woźnico, daruję wam wszystko i nie będę się skarżyła, jeśli zatrzymacie tego obrzydliwego urwisa i wymierzycie mu dobry cios tym samym batem, który o mało nie pozbawił mnie wzroku.
Człowiek w bluzie.
Nie dostanę go nawet końcem bata. Co pani zrobił ten biedny dzieciak? Patrzył na panią spokojnie, gdy pani chciała na niego się rzucić; schował się za mnie, a daję słowo, że będę go bronił zawsze, gdy to tylko odemnie będzie zależało
Pani Makmisz.
A! To tak pan mi opowiada! Dobrze! Oto i sędzia przyszedł w sam raz; źapłaci pan za to wszystko dobrą grzywnę.
Człowiek w bluzie.
Dobrze! Ale to jeszcze zobaczymy, co będzie, szanowna pani!
Sędzia.
Co tu macie takiego? Pani mnie prosiła, pani Makmisz, abym poświadczył przestępstwo?
Pani Makmisz.
Tak, szanowny panie, okropne przestępstwo, głośno wołające o zadośćuczynienie i przykładne ukaranie! Ten oto człowiek, pan go, prawdopodobnie, poznał po jego okrutnym wyglądzie... (wszyscy się śmieją,