Strona:Hieronim Derdowski - Walek na jarmarku.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 69 —

rozpaczy bierze się do szabli, Zamaszyście w powierzu tnie krzyżową sztukę; Krzycząc: — Ja się rozprawię mit dem Dajwelsszpuke. Szach, mach! w wielkim naciera na żmiję pospiechu, Że matczysko Walkowe pękało od śmiechu.
Nagle ręce opuszcza i wciąż głową rucha, Bo mu jakby na nosie czarna siadła mucha, Z czerwonemi oczyma, z ogromnemi skrzydły — Brzęczy różnemi tony owad ten obrzydły. — A ty co chcesz odemnie, patrz własnego sznabla, Daj mi pokój i żywo zmykaj fort do diabła. Krzyknął i grubą pięścią machnąwszy od ucha, W nos się palnął, że strugą wypłynęła jucha.
Widząc, jak pijanica całkiem rozum traci, Prędko doń przyskoczyli dwaj jego kamraci. Jeden z Walka czemprędzej zdjął dręczące stryczki I z nich panu starszemu zrobił ramieniczki. Próżno szarpie się rycerz,