Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Atoli pieśń nie uczyniła wrażenia na Błogosławionym, spojrzał na dziewczęta surowo i oto wszystkie trzy przemieniły się w zgrzybiałe staruszki.
Pobiegły zrozpaczone do ojca.
— Ojcze! — zawołała, łamiąc ręce, Rati. — Patrz, w co się obróciła młodość i piękność nasza!
— Zaprawdę! -— podjęła Triszna. -— Miłość nie poruszy tego, który obojętnie patrzył na urok nasz!
— Ach! — westchnęła Arati. — Jakże nas srogo ukarał Błogosławiony!
— Ojcze! — błagała Triszna. — Ulecz nas z tej nagłej starości!
— Wróć nam młodość! — krzyknęła Rati.
— Wróć piękność! — dodała Arati.
— Biedne córki moje! — odparł Mara z boleścią. — Tak! On przezwyciężył miłość, a przeto nie mam nad nim władzy. Prosicie, bym wam, przywrócił młodość i piękność, ale jakże tego dokonać zdołam? Sam jeno Budda może cofnąć to, co Budda uczynił. Wróćcie doń, wyznajcie winę swoją, wyraźcie żal, a może przywróci wam dawne wdzięki.
Jęły tedy błagać Błogosławionego:
— O panie nasz, przebacz nam winy! Oczy nasze zamknięte były na światłość, byłyśmy szalone. Przebacz nam!