Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pokonał mnie człowiek czystego serca! — odrzekł Mdra. — Siła moja i chytrość nie zdały się na nic!
— Ojcze! — powiedziała Triszna. — Jesteśmy piękne i umiemy nęcić,
— Pójdziemy doń, — podjęła Arati — okujemy go w więzy miłości i przywiedziemy spokorniałego i grzesznego do siebie.
Poszły do Buddy i jęły śpiewać:
-— Nastała wiosna i przyszedł najpiękniejszy czas. Zakwitły drzewa, radujmy przeto się! Oczy twe piękne są i blask czarowny sieją, masz w sobie władcy znak i siła z ciebie tryska. Spójrz jeno, każda z nas rozkosz ci podać może, tak wielką, że sam Bóg zazdrośnie ku nam spojrzy! Wstań więc i chodź, skorzystaj z młodych lat i wygnaj myśli precz, co ćmią ponuro duszę. Patrz, lekki włos nasz mknie na wiatru rzeźwej fali, patrz w oczy nam, gdzie słodycz lśni miłości! Zaprawdę, czerwień ust, jak źrały owoc, krwawi, a twardych piersi cud ku słońcu się podnosi. Pląsamy, jak łabędzie, nucimy cudne pieśni, umiemy krążyć w tan, co poi słodkim dreszczem, nie gardźże nami, nie, któż skarb od siebie precz odrzuca? Patrz na nas panie, patrz i bierz z nas którą chcesz!