Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie miejcie obawy przed synem królewskim, ale uśmiechajcie się doń, a pokocha was.
Słowa Udayina dodały otuchy kobietom, które zaraz otoczyły księcia, wabiąc go i nęcąc.
Uciekały się do przeróżnych sztuczek, by go skusić, dotknąć bodaj, lub pocałować. Jedna, udając potknięcie, chwyciła się jego pasa, druga podeszła tajemniczo i szepnęła, że mu chce zwierzyć pewien sekret, inna, niby to zlekka pijana, odsłoniła piersi, i oparła mu się o ramię, któraś znowu zeskoczyła nagle z drzewa mango w ego i, śmiejąc się, usiłowała go zatrzymać w przejściu, potem dalsza podała mu lotos. Rozbrzmiał też śpiew pięknej dziewczyny: — Patrz, oto mój ukochany, na drzewo kwietne, którego zapach upaja. Niby w klatce zamknięte, śpiewają w koronie ptaki szczęśliwe, a pszczoły brzęczą, żarem słońca pijane. Liana objęła gałęzie miłośnie i wiatr je muska, a ono drży z rozkoszy. Tam oto znowu śni staw, poświatą oblany srebrzystą, podobny pięknej dziewczynie, śniącej o szczęściu z kochankiem.
Ale nie wywołało to wszystko uśmiechu księcia, ni wesołości, bowiem rozmyślał o śmierci.
— Zaliż kobiety te nie wiedzą, jak znikoma jest młodość, czyliż nie wiedzą, że zwiędną w starości, ponadto zaś je opanują choroby, światem