Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szli z płaczem za niemi. A wszystko to widział sam jeno książę i woźnica. Sidharta spytał woźnicy:
— Kogóż to niosą czterej ludzie i za kimż to idą czterej inni, z płaczem, w zielonych szatach?
Miast milczeć, odparł woźnica za wolą bogów:
— O panie, człowiek ten nie ma już rozumu, zmysłów, ni tchnienia w piersi. Leży bezświadomie, jak trawa skoszona w lesie. Nie wie teraz co rozkosz, ni ból, a opuścili go zarówno przyjaciele, jak wrogi.
— Czyż ten jeno człowiek znalazł się w takich warunkach? — spytał zmieszany książę. -— Czy, może ten sam koniec czeka wszystko, co żyje?
— Wszystkich, o panie, biedaków i bogaczy, ludzi prostych, zarówno jak książąt czeka nieubłagana śmierć.
Zadrżał, mimo odwagi swej książę, poznawszy co śmierć, oparł się o pojazd i rzekł smutnie:
— Oto wspólny los wszystkich istot! Mimo to jednak, wolen trosk oddaje się człowiek uciechom i rozrywkom! Zaprawdę, zatwardziałą i ślepą jest ludzka dusza. Mając śmierć przed oczyma, ludzkość kroczy drogą radości. Wracajmy! Nie pora mi oglądać kwietnych ogrodów. Jakżeby mógł