Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przejażdżka skończona, spieszno mi do domu. Nauczyłem się bać chorób, a dusza moja odtrąca uciechy, zamykając się, niby kwiat pozbawiony światła.
Wrócił zadumany do pałacu.
Zauważył król Sudhadana smutek syna, zapytał o powody, które skróciły przejażdżkę księcia, a woźnica opowiedział wszystko. Król doznał bólu wielkiego, przeczuwając, że syn umiłowany porzuci go. Straciwszy zwyczajne panowanie nad sobą, rozgniewał się na człowieka, któremu zlecił pilnowanie ulic, i ukarał go. Ale kara nie była zbyt srogą, gdyż nawykł do łagodności. Nadzorca ulic zdumiał się zresztą, słysząc wyrzuty - albowiem sam nie dostrzegł ani starca, ani chorego.
Chcąc za każdą cenę zatrzymać syna w pałacu, dobierał mu król co najwymyślniejsze uciechy. Ale nic wyrwać nie mogło Sidharty z bolesnej zadumy. Tedy pomyślał, że nowa przejażdżka dobrze nań oddziała.
Wydał ostry nakaz, by usunięto starców, chorych i biednych, zmienił też woźnicę i pewny był, że teraz już nic nie zmąci pokoju duszy syna.
Ale zazdrośni bogowie stworzyli zwłoki człowieka, czterech ludzi niosących je i czterech, którzy