Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
4
KUMA TROSKA.

— Cóż my poczniem z dwoma tysiącami talarów, — ciągnął dalej, — kiedy ich piędziesiąt już utonęło w błocie? Mamże może oberżę otworzyć w mieście lub handlować guzikami i tasiemkami? Może i ty mi dopomagać będziesz, chodząc szyć na dnie w zamożniejszych domach, a dzieci trzeba puścić z zapałkami na ulicę, niech i one szukają chleba — ha, ha, ha!
Ręką rozrzucał szpakowate już na głowie włosy, tarł gęstą czuprynę, nogą gwałtownie trącając kołyskę, tak że po kilkakroć zachwiała się silnie.
— I po co teraz było się rodzić temu biedactwu? — mruknął ponuro, potem przyklęknął przed kołyską, ujął maleńkie rączęta dzieciny, które znikły w czerwonych, wielkich jego dłoniach i tak mówił, do syna:
— Gdybyś ty był wiedział, mój chłopcze, jak złym, jak podłym jest ten świat cały, jak na nim bezwstyd zwycięża a uczciwość marnieć musi, z pewnością byłbyś pozostał tam, gdzie byłeś. Jakiż to twój los będzie? — Twój ojciec to kawał włóczęgi, jeden z tych co go wyprzęgli, wyzuty z ojcowizny włóczyć się będzie z żoną i trojgiem dzieci po drogach, pókąd nie znajdzie miejsca, gdzie siebie i swoich będzie mógł zgubić już ostatecznie…
— Maksie, nie mów tak — mnie serce pęka, — przerwała mu pani Elżbieta z płaczem i wyciąg-