Strona:Henryka.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem biedny chłopak był tylko zakochanym. Jak tylko przybywał na miejsce umówione, jak tylko spostrzegał Henrykę, biegnącą ku niemu pod arkady i uśmiechającą się zdaleka, — ach! trzeba prawdę powiedziéć, — zapominał o wszystkiém. Żył tylko uroczemi chwilami, spędzanemi ze swą śliczną przyjaciołką. Z początku, żeby jéj nie niepokoić, nic nie mówił o swojém nieporozumieniu z matką; ale dwoje ludzi, istotnie się kochających, czy mogą miéć jaką tajemnicę jedno dla drugiego? Raz, kiedy Armand miał zbyt przepełnione serce, wszystko Henryce wyznał.
Była przerażona. Zdawało się jéj, że między nią a panią Bernard walka była zanadto nierówna. Ze strachem sobie przypominała tę imponującą matkę, tę piękną panią o surowém spojrzeniu, którą, bądź co bądź, obraziła, i która zapewne ma tyle sposobów przywołania go do posłuszeństwa i odniesienia zwycięztwa nad nią, biedną dziewczyną. Wprawdzie Armand wynurzał się ze swą wiernością, przysięgał, że ją będzie kochał zawsze, mimo wszelkich przeszkód; jednakże nigdy nie mówił inaczéj o matce, jak z największém uczuciem, z najgłębszym szacunkiem. Matka będzie zawsze miała na niego wielki wpływ i skończy się na tém, że pierwszego lepszego dnia zniewoli go do zerwania nienawistnego sobie stosunku. Na tę myśl Henryka obumierała. Nie widziéć więcéj Armanda! Stracić go! Ależ dla niéj równało-by się to zagaszeniu słońca!
Jednakże ukrywała swe obawy, siliła się na okazywanie zawsze swemu ukochanemu twarzy wesołéj. Przytém, on był taki dobry, taki kochający. Powoli uspokoiła się. Nareszcie, stanowcza próba, — oddalenie, — pozwoliła jéj wymierzyć całą rozciągłość władzy, jaką posiadała nad sercem Armanda.
Było to na początku Sierpnia. Student z powodzeniem złożył drugi swój examin z nauki prawa i nadszedł czas, w którym pani Bernard z synem, jak co rok, miała spędzić trzy miesiące w Trembleaux, znacznych dobrach, które posiadali w Mayenne.
Obiedwie kobiety oczekiwały z niepokojem chwili tego oddalenia, — matka z uczuciem nadziei, kochanka z trwogą.
— Gdyby o niéj zapomniał? — myślała jedna w przystępie posępnéj radości