Strona:Henryk Zieliński - Polacy i polskość ziemi złotowskiej.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych zahamowań, co prowadziło często do daleko idących następstw.
Trzebienie polskości nie stało się pustym dźwiękiem ani w „demokratycznej“ republice weimarskiej, ani w hitlerowskiej III Rzeszy, głoszącej jako swój największy „Gedankengut“ — szacunek dla narodowości.
U samego zarania republiki zarysował się w Niemczech weimarskich program kontynuacji antypolskiej polityki sprzed I wojny. Objawiło się to już przy kładzeniu podwalin pod nowy ustrój republikańskich Niemiec w momencie uchwalania konstytucji 1919 r., ściślej, art. 113 tej konstytucji, ustalającego gwarancje swobody rozwojowej dla poszczególnych grup narodowych w Niemczech. Artykuł ten brzmiał: „Obcojęzyczne grupy narodowe w Rzeszy nie mogą być poszkodowane („beeinträchtigt“) w drodze prawodawczej i administracyjnej w swym swobodnym rozwoju narodowym, zwłaszcza w używaniu swego języka ojczystego podczas nauczania, jak również w stosunkach wewnętrzno­‑administracyjnych i ochrony prawnej“[1].
Uderza już negatywne sformułowanie tego artykułu. Ale i to tak ostrożne sformułowanie zostało uchwalone wbrew najgwałtowniejszej opozycji posłów pruskich, czyli przedstawicieli państwa, od którego właściwie zależało wykonanie tego artykułu, zważywszy, że na terenie Prus przebywały prawie wszystkie mniejszości, i to przeważnie w całości (np. najliczniejsi Polacy, Duńczycy, Litwini).

Wkrótce też teoretyczna wykładnia art. 113 przez uczonych prawników niemieckich zniweczyła wszelkie jego praktyczne znaczenie. Prof. dr Anschütz z Heidelbergu doszedł np. do wniosku, że „jakkolwiek artykuł ten zwraca się nie tylko w kierunku ustawodawstwa, ale i administracji, to

  1. J. Skala: „Die nationalen Minderheiten im Deutschen Reich und ihre rechtliche Situation“, Berlin 1929, str. 14.