Strona:Henryk Szuman - O społeczeństwie poznańskiem.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Potem następuje kiwanie głowami. Znamienny ruch ten lub dla odmiany „wymowne milczenie” nad takim utworem zaczyna się w panaceum naszej narodowej mądrości: Towarzystwie Przyjaciół Nauk. Potem kiwa głową Kuryer Poznański, potem całe społeczeństwo, wreszcie biedny autor sam spuszcza głowę możliwie nizko i żałuje serdecznie, że nie napisał czegoś w rodzaju: „Kościuszko pod Racławicami.” Tego rodzaju sztuki, śmieszne operetkowe parodye wielkich chwil narodu naszego, znajdują u nas uznanie, a dzienniki głoszą, że powstał nowy „utwor narodowy.”
Co u nas natomiast nie razi, o tem można się było przekonać na obchodzie Mickiewiczowskim przed kilku laty. Po mowie długiej i zajmującej jak Messyada Klopstoka, z której dowiedział się Poznań, że Mickiewicz żył, śpiewał i umarł, wystąpił deklamator z popisem, którego wspomnienie dotąd jeszcze powoduje lekki dreszcz całej mej istoty. Przyjąwszy, jak się zdaje, za zasadę, że do deklamacyi potrzeba tylko tubalnego głosu, grzmiał on znany, końcowy ustęp z Wallenroda, a koncentrował potęgę swego głosu w słowach: „Alf zapaliwszy (sic.) wrzeciądzem podwoje.” I rzecz niesłychana: wiara zgromadzona tak dała się porwać urokowi jego talentu, że przeciągłe brawo, okrzyki uwielbienia i niestety skutkiem uwieńczone: „bis!” było odpowiedzią na występ. Deklamator grzmiał więc jeszcze raz!
Wysoko charakterystyczny jest przebieg sprawy budowy domów przed teatrem polskim. Gdybyśmy byli bez czynienia rozgłosu podług planu jakiegokolwiek z naszych ludzi fachowych postawili dom taki, jak ten, który obecnie jest na ukończeniu, nie byłoby powodu do zarzutu. Dzisiaj, po wrzawie podniesionej, po urządzeniu rodzaju współubiegania się między pierwotnymi wykonawcami planu a superarbitrem, musimy gmach wystawiony uważać niejako za ostateczny wyraz naszej sztuki architektonicznej; i wyznać trzeba, że nie nadaje się on wcale do budzenia zbyt wysokich pojęć o architekturze polskiej. Filary, umieszczone w pierwotnej fasadzie przez superarbitra nad przepaściami okien wystawnych, co ludzie fachowi rodzajem huśtawki architektonicznej nazywali, przeniesiono z pierwszego piętra na drugie — oto wszystko. Chyba, że ktoś zechce uważać owo