Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niejednego kłopotu, wywołanego przez nieznajomość zupełną języka niemieckiego
Dojeżdżając do Wiednia, w wagonie zapoznałem się z jakimś sympatycznym Austrjakiem, który nieco mówił po polsku; on to mnie objaśnił, że Francuzi zostali pobici pod Wisemburgiem i Worthem, ale był zdania, że te dwie bitwy nic nie znaczą i że wkrótce Niemcy zostaną sromotnie pobici, a Francuzi oprą się aż o Berlin.
Na granicy francuskiej zaskoczyła mnie niespodzianka: nikogo nie puszczano bez paszportu. Kapitan żandarmerji oświadczył, że zmuszony będzie pierwszym pociągiem odesłać mnie z powrotem do Szwajcarji. Tłómaczyłem mu, że umyślnie przybyłem do Francji, aby wstąpić do armji, że jestem Polakiem, że (dziad mój był kiedyś podpułkownikiem artylerji francuskiej, a brat mój stryjeczny obecnie służy w wojsku francuskiem.
Nakoniec na wielkie moje prośby, poparte przez kilku Francuzów, którzy zajęli się mym losem, pozwolono mi jechać dalej. Z jakąż radością wykupiłem bilet do Belfortu, bo spodziewałem się tam zaciągnąć do wojska, nie przypuszczając ani na chwilę, że znajdę się w rozpaczliwem położeniu, które mogło się skończyć jak najgorzej.