Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na stacji ruch ogromny: znać, że to wojna. Do pociągu, którym jadę, wsiada moc rezerwistów Gardę Mobile; wszyscy są nadzwyczaj podnieceni, wielu pijanych; wagonów brak; żołnierze siłą zdobywają miejsca, nie zwracając uwagi na pasażerów, pchają się do wszystkich klas; a uniformy ich pozostawiają wiele do życzenia. Znać, że to żołnierz nieregularny.
Wszystko to robi na mnie niemiłe wrażenie, ale pocieszam się tem, że jeszcze nie widziałem prawdziwego żołnierza dzielnego, rycerskiego, jakiego sobie w mojej wyobraźni przedstawiałem.
Nakoniec pociąg rusza, rozlega się wszędzie Marsyljanka.
W przedziale, który zająłem, siedzi naprzeciw mnie cywil, z którym zaraz się zaznajamiam; miły, towarzyski, jak wogóle wszyscy Francuzi, jest on reprezentantem jakiejś firmy, był nawet kiedyś w Warszawie.
Oprócz nas dwóch cywilnych, reszta wszystko żołnierze, jeden drugiemu siedzi na kolanach, my ledwie ruszyć się możemy, taki ścisk. Mój Francuz jest bardzo rozmowny, wypytuje o różne szczegóły, chwali ciągle Polaków, połowę ledwie rozumiem, bo mówi bardzo szybko z nieznanym mi akcentem południowym. Podtrzymuję konwersację, jak tylko mogę, a coraz