Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   26   —

— Ja chodzę wszędzie tak spokojnie, jak po własnym pokoju. A sposób jest prosty. Oto, o ile nie jestem naprawdę pijany — udaję pijanego. Nie uwierzycie, panowie, jakie współczucie i jakie uznanie budzi obecnie człowiek cięty. I podług mnie, to jest zupełnie słuszne, kto bowiem »wstawia się« od rana do wieczora, ten z pewnością jest człowiekiem niewinnym i dobrze myślącym, na którego tak zwany ład społeczny może liczyć z całą ufnością.
— Zapewne. Ale ład społeczny, który opiera się na takich ludziach, nie stoi na pewnych nogach.
— Kto dziś stoi na pewnych nogach? Doktryny upajają nie gorzej od alkoholu — więc w tej chwili wszyscy są pijani. Zatacza się państwo, zatacza się rewolucya, zataczają się partye, a ktoś trzeci stoi z boku i patrzy, rychło się zwalą na ziemię. Wówczas przyjdzie i zrobi porządek. I niech sobie przyjdzie jak najprędzej.
— Tym trzecim powinniśmy być my.
— Tym trzecim jest Niemiec, a my jesteśmy głupcy. My zaczęliśmy od wzięcia się za łby, i doszliśmy do takiego stanu, że jedynem zba-