Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   263   —

że Krzyckiemu nic się nie stanie, i że małżeństwo jego do skutku w żadnym razie nie dojdzie. Mówił, że na razie nie może jej wprawdzie powiedzieć, jakie sposoby zostaną w tym celu obmyślone, ale upewnił ją, że ani on, ani jego partya liczyć się z jakąś jedną burżujką nie będą, gdyż tu chodzi o wyższą sprawiedliwość społeczną, która poszczególnych osobników nie potrzebuje brać w rachubę. Panna Polcia zrozumiała tylko tyle, że »chamka« nie wyjdzie za panicza z Jastrzębia i uspokoiła się znacznie, a następnie oboje zajęli się z konieczności innemi sprawami. Trzeba było poszukać dla dziewczyny jakiegoś schronienia, więc Laskowicz umieścił ją u »towarzyszki«, mieszkającej w pobliżu, która poszła zaraz po jej pensyę i rzeczy. Sam wrócił do siebie i począł rozmyślać, w jaki sposób wywdzięczyć się pannie Polci za ocalenie życia.
I w tem poczuciu wdzięczności tkwiła pierwsza przyczyna, dla której wziął sprawę do serca. Drugim powodem była własna niedola i nieszczęsna miłość dla Maryni, która uczyniła go czułym na podobne targniny, a trzecim owa »sprawiedliwość społeczna«, o której wspomniał Polci. Co do tego trzeciego powodu czuł jednak potrzebę rozprawić się z własnem sumieniem,