Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   190   —

z miłością własną i napisałam mu szczerze, co jest w mojem sercu, ale choćby ono miało mi się złamać, nie wyjdę za niego, jeśli mu się będzie zdawało, że się do mnie zniża«...
— Drogie, kochane stworzenie! — przerwał Krzycki.
A pani Otocka mówiła dalej:
— Potem zaczęła płakać i dodała jeszcze, że i na to się nie zgodzi, by być przyczyną rozdwojenia między synem i matką.
— Nie! — powtarzam raz jeszcze, że postanowienie moje nie może być i nie będzie cofnięte. Tu w grze całe moje życie, a matka, choćby teraz nie znalazła w sobie dość dobrej woli, to znajdzie ją później. Tymczasem uczynię wszystko, by moja przyszła żona miała w niej także matkę, kochającą i wdzięczną za szczęście syna.
— Czy mogę to powtórzyć Anince?
— Po to właśnie przyszedłem. Ale mam jeszcze jedną prośbę. Ona wzięła odemnie słowo, że przez tydzień do niej nie wrócę — i sama tylko może mnie od niego uwolnić. A przecie wobec tego, z czem tu przyszedłem, to byłaby poprostu niepotrzebna męka. Ani tydzień, ani rok już nic nie zmieni. Nic, absolutnie! Czy ku-