Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   162   —

głupota, lenistwo, wielkie słowa, małe czyny, polityka po groszu łokieć, warcholstwo, gust do wieców, bandytyzm, browningi i bomby; nie skończyłbym do wieczora, gdybym chciał wszystko wymienić.
— To ja ci dorzucę parę rzeczy — rzekł Groński. — Pijaństwo, cynizm, głupia poza na rozpacz, bezmyślna hyperkrytyka, urąganie nieszczęściu, kalanie własnego gniazda, plwanie na krew i ból, podkopywanie wiary w przyszłość i bluźnierstwa przeciw narodowi. Czy masz już dosyć?
— Wina nie mam dosyć. Postaw, postaw!
— Wina nie postawię, ale ci powiem jeszcze, że mylisz się, twierdząc, że to krajowe produkty. To przynosi pewien wiatr, który widocznie obwiał i ciebie.
Lecz Świdwicki, który tym razem nie miał ochoty się kłócić, a miał ochotę pić, chcąc widocznie zwrócić rozmowę na inne tory, ozwał się niespodzianie.
— A propos wiatrów — jaka szkoda, że tak rozumni ludzie, jak Prusacy, popełniają jeden gruby błąd.
W Grońskim, który już wstawał, by się pożegnać, przemogła na chwilę ciekawość.