Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   159   —

tradycyi? Jeśli macie najmniejsze ziarnko poczucia prawdy, choćby takie, jak ziarnko kawioru, to mi przyznacie słuszność! Co do mnie, wstydziłem się czasem, że jestem Polakiem.
— To się znaczy, że dopuszczałeś się takiego samego grzechu, jaki im zarzucasz — odpowiedział Groński. — Gdyby końce skrzydeł naszego orła sięgały dwóch mórz, jak niegdyś, może oni byliby inni. Ale obecnie — powiedz mi, z czego oni mają być dumni?
— Przekręcasz rzecz. Ja mówię tylko o dumie rasowej, nie politycznej — odpowiedział Świdwicki. — Zresztą niech ich dyabli wezmą. Wolę pić.
— Gadaj sobie, co chcesz — ozwał się Dołhański — a ja ci powiem tylko to, że gdyby jednak sprawy krajowe były wyłącznie w ich rękach, działyby się może rozmaite głupstwa, ale nie smażylibyśmy się w takim sosie, w jakim smażymy się dziś.
A Świdwicki zwrócił ku niemu błyszczące już trochę nienormalnie oczy.
— Mój kochany — rzekł — żeby rządzić krajem, trzeba mieć jedną z trzech rzeczy: albo największą liczbę, która ma za sobą kanal... przepraszam, chciałem powiedzieć: demokracya,