Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   158   —

— Nie zmniejszaj moich zasług: mam parę pięknych słówek i dla narodowej demokracyi.
— Wiem, wiem. Ale jak dowiedziesz tego, co powiedziałeś o polskich torysach?
— Jak tego dowiodę? Metodą sokratyczną — za pomocą pytań. Czy widzieliście kiedy polskiego pana zagranicą, który poznaje się z wielkim panem Francuzem albo Anglikiem? Ja, pókim miał pieniądze, przesiadywałem zimą w Nizzy albo w Kairze i widziałem ich mnóstwo. Otóż za każdym razem zadawałem sobie pytanie, które teraz zadaję wam: dlaczego, u dyabła, nie Francuz lub Anglik stara się podobać Polakowi, tylko Polak im? Dlaczego zawsze tylko Polak się mizdrzy, tylko Polak kokietuje? Dlaczego wstydzi się niemal swego pochodzenia — i jeśli wypadkiem Francuz powie mu, że go wziął z akcentu za Francuza, albo Anglik weźmie go za Anglika, to się rozpływa z radości, jak masło na patelni? Ach! Widziałem takich kokietów dziesiątkami — i to jest stara rzecz. Tak było i dawniej. Taką kokieteryę miał naprzykład i Stanisław August. Polski pan umie czasem nosić wysoko nos w kraju. Przed cudzoziemcem zawsze na dwóch łapkach. Czy to nie jest brak dumy w własnej rasy, z własnej krwi, z własnej