Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   35   —

— Jeśli tak potrwa, weźmiemy się wkrótce do siana.
A panna Anney spojrzała na niego, jakby znalazła coś niezwykłego w brzmieniu tych słów i poczęła je powtarzać tak, jak się powtarza nieznane wyrazy, chcąc je utrwalić w pamięci:
— Do siana... do siana...
Towarzystwo zawróciło do domu, który bielił się, a raczej różowił wśród lip, rozmawiając cośkolwiek o pogrzebie i nieboszczyku Żarnowskim, ale więcej o wsi, wiosennych wieczorach i muzyce. Pani Krzycka zapewniała nowo przybyłe panie, że w Jastrzębiu i przed ich przybyciem nie brakło muzyki, albowiem w parku tyle jest słowików, że czasem spać nie dają. — Na to Groński, który był wielkim erudytą, jął mówić o życiu wiejskiem: że jednak naprawdę, to ono jedynie uważane było od niepamiętnych czasów za istotne i normalne życie — przyczem wspomniał homerowych królów, »którzy radowali się w sercach, licząc berłem snopy« — i rozmaitych poetów łacińskich. Wkońcu oświadczył, że jego zdaniem socyalizm rozbije się o rolnictwo i ziemię, dlatego, że uważa ją tylko za wartość, a tymczasem ona jest i miłością, czyli, inaczej mówiąc, nie tylko się ją ceni, ale