Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/300

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   292   —

    tyle, że ja jestem taki mikrob społeczny, który może ostać się jedynie wśród zupełnego spokoju. Ja potrzebuję by »bridge« szedł w klubie normalnie, a wkrótce będzie to niemożliwe. Te czasy są może dla ciebie zajmujące, ale nie dla mnie.
    — Bądź co bądź — zauważył Groński — odbywa się pewne przewietrzanie zapleśniałych stosunków, a skoro sam się przyrównałeś do mikroba, to tem samem przyznajesz, że te czasy są dezynfekcyą.
    Na to Dołhański zwrócił się do Krzyckiego.
    — Podziękuj Grońskiemu — rzekł — bo dezynfekcyę zaczęto od ciebie, z czego prosty wniosek, że ty jesteś mikrob szkodliwszy odemnie.
    — Ożeń się, ożeń — odpowiedział wesoło Władysław. — Dobry posag wyleczy cię z pesymizmu.
    — Być może, gdyż w takim razie będę miał za co opuścić ten miły kraj i osiąść gdzieindziej. Powiedziałem ci już raz, że Opatrzność często przemawia przez usta niewiniątek. Ale i o ożenieniu się należało pomyśleć wówczas, gdy w perspektywie były nie jakieś Górki,