Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   273   —

nych, to kobieca rzecz — i wobec tego »shocking« musi iść w kąt. Nawet wczorajsza jej wyprawa dowodziłaby tylko odwagi i energii. Ale przez tę niebieską mgłę przechodzą ku naszemu rannemu jakieś takie ciepłe promienie, że oj! To zresztą wcale nie przeszkodzi mi się zakochać. Skoro stary Dzwonkowski zakochał się w pańskiej małej kuzynce, to dlaczego ja nie miałbym sobie pozwolić.
— Tak samo mógłby się kochać w świętej Cecylii — rzekł Dołhański. — Moja kuzynka to nie kobieta o dwóch nogach, ale symbol.
I nagle przerwał, albowiem usłyszał jakieś głosy, dochodzące z głębi lasu, i puścił ku nim konia.
— Jednakże ten klubowiec nie ma duszy na ramieniu — pomyślał doktór.
Ale alarm był próżny, gdyż byli to tylko chłopcy wiejscy, pasący bydło. Doktór, który już zlazł z bryczki, ażeby w danym razie pośpieszyć Dołhańskiemu z pomocą, zobaczył ich niebawem między krzakami leszczyny. Po chwili ukazał się i Dołhański — i wciskając w oko monokl, który mu wytrąciła jakaś gałązka, rzekł:
— To tylko niewinny wiejski obrazek: pastuszkowie i krowy w cudzym lesie — nic więcej.