Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   257   —

klęcia matki. Obaj przyjaciele nie powiedzieli mu, oczywiście, kto pojechał po doktora. Oznajmili mu tylko, że doktór niebawem przyjedzie i po krótkim czasie wyszli, mając co innego do roboty. Dołhański objął teraz komendę nad zaimprowizowaną załogą, która miała bronić dworu. Groński nie spodziewał się w nim tak nadzwyczajnych zasobów energii, zimnej krwi i pewności siebie. Udzieliło się to wnet służbie leśnej i dworskiej, i organizacya obrony nie poszła trudno. Dwaj gajowi jastrzębscy i jeden rzęślewski, który nadszedł później, posiadali własne strzelby, a we dworze znalazło się sześć sztuk broni myśliwskiej Władysława, w tem dwa sztucery. Dołhański rozdał cały ów arsenał ludziom, umiejącym się obchodzić z bronią. Ze wsi zgłosiło się kilku czeladzi gospodarskiej, którzy odbyli wojnę japońską. W tych warunkach można się było nie obawiać napadu, zwłaszcza, że nie mógł już przyjść niespodzianie. Robotnicy z tartaka, wielce uświadomieni narodowo, mieli nawet ochotę, »żeby się coś zdarzyło« — i żeby mogli pokazać, jak się nieproszonym gościom »wyciera zęby«.
Urządziwszy wszystko w ten sposób, Dołhański powierzył Grońskiemu obronę dworu i ko-