Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/17

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   9   —

    bym dostał dobrą i zacną kobietę, ale jednakże wolałaby, żeby moja przyszła nie zanadto była podobna do greckiego posągu.
    — Więc co?
    — Więc idzie, nie o pannę Marynię, tylko o idealną, ale zarazem o ciepłą wdówkę, a tymczasem ja za nic nie mógłbym się na to zgodzić.
    — Odpowiem ci jedną litewską anegdotą, wedle której baba chłopu, który twierdził, że się pana nie boi — odpowiedziała: »Kiba ty jego nie widziałesz! — Otóż: chyba ty pani Otockiej nie widziałeś, albo zapomniałeś, jak wygląda.
    Lecz Krzycki powtórzył:
    — Za nic! Choćby wyglądała jak święty obraz.
    — To może się kochasz w kim innym?
    — Przecie pan prześladował mnie jeszcze zeszłej zimy panną Różą Stabrowską — i wyznaję, że mi bardzo przypadła do serca. Ale nie pozwoliłem sobie zakochać się w niej, bo wiem, że rodzice by mi jej nie dali. Nie jestem i nie będę dla nich nigdy dość majętny. Dlatego uciekłem przed końcem karnawału z Warszawy. Nie chciałem zatruć próżnem uczuciem