Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bo łachmany nie okrywają ciała; brak tym biedakom wszystkiego, począwszy od butów i koszul, skończywszy na sukmanach, a jednak wyjść trzeba i albo wrócić do mroźnej jaskini, albo biegać po ulicy.
I w jaskini i na ulicy, po noclegu w ciepłym cyrkule zimno przy braku ubrania tem dotkliwiej czuć się daje. Wrócić do mieszkania to straszne, a biegać po ulicy dwanaście godzin bez należytego jadła przy takich mrozach, jakie panują obecnie, to może jeszcze straszniejsze.
Nocujący po cyrkułach, niektórzy z nich są na wpół bosi; inni nie mają tyle nawet łachmanów, by ciało od bezpośredniego przystępu powietrza zabezpieczyć, — wszyscy narażają się codziennie na najcięższe choroby i przeziębienia.
Stan taki rzeczy zwrócił uwagę oberpolicmajstra, który wzywa wszystkich zamożniejszych mieszkańców, by pośpieszyli z pomocą tym nieszczęśliwym, nadsyłając starą odzież. Wezwanie to popieramy jak najmocniej. W wielu domach starzyzna jest tylko kłopotem, — dla nędzarzy może być zbawieniem. Wszystko, takie nawet rzeczy, które uważamy za stanowczo na nic nieprzydatne, przydadzą się tam i niejedną łzę otrzeć mogą. Należy pamiętać, że nie ma tak podartej bielizny lub ubioru, który by choć jako tako nie ogrzewał skostniałego ciała. Pole dla prawdziwego miłosierdzia i dla serc czujących litość jest otwarte. Każdy może sam dawać, u znajomych zbierać lub im przypominać. Cóż to za uczciwa i słodka, a istotnie dobroczynna działalność. Nim zaczniemy bawić się, słuchać muzyki, tańczyć i wypra-