Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obiecał też Markowi, że będzie strzegł dla niego Różyc i zwróci mu je wiernie, jeśli Marek nie pozostawi kości na jakiem pobojowisku we Włoszech lub gdzie indziej. Ułożono również, że po przeprowadzeniu fikcyjnej sprzedaży majątku, przyszły legjonista wyjedzie za legalnym paszportem, by nie skompromitować stryja i Kajetana wobec rządu pruskiego, który, mimo zawartego w Bazylei pokoju z Francją, nie mógł pozwalać bezkarnie swym poddanym na ucieczkę do republikańskich szeregów.
Przeprowadzenie tych układów zajęło jednak sporo czasu. Tymczasem zima poczęła się przesilać. Powiały cieplejsze wiatry, pod których tchnieniem śnieg tajał na zagonach i tylko w brózdach bieliły się jeszcze długie i błyszczące, ale coraz cieńsze jego taśmy. Po przelotnych dżdżach rozbłyskiwało jasne słońce, a za chwilę nagnane wiatrem chmury sypały znów srebrną kaszą. Tylko w lasach było jeszcze kopno i chwytał chłód surowy, lecz dnie i noce przechodziły już bez mrozów. Zapowiadała się wiosna i szła na podbój świata, a zimowe moce jęły się cofać zwolna na północ.
Jednego z takich dni przyjechał do Różyc Cywiński, zarazem wesoły i smutny: wesoły dlatego, że stryj jego, Leon Cywiński, przysłał mu umyślnym piętnaście czerwonych złotych, a smutny z powodu ciężkiej choroby starego nadleśnego Plichty, ojca Anusi.
Lecz Stanisław, nie przypuszczając, żeby Anusi groziło naprawdę sieroctwo, zajęty był przede-