Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starzy ludzie, z tradycjami jeszcze poniekąd saskiemi. Nie przechwalali ustawy trzeciego maja i nie brali udziału w insurekcji kościuszkowskiej, gdyż wydawało im się, że „poruszać chłopstwo“ jest rzeczą niebezpieczną. Ale nienawidzili Targowicy, nienawidzili „postronnych potencyj“ — i gardzili ludźmi, którzy przyczynili się do upadku kraju, nie rozumiejąc zgoła, że ów upadek jest następstwem starego porządku, a raczej nieporządku rzeczy. Szambelanowi niełatwo było z nimi obradować, gdyż wcale nie ukrywali przed nim swych uczuć. Natomiast zamiar Marka zyskał ich zupełną aprobatę. Wiadomo im było, że i w dawnych czasach różni panicze sługiwali dla wyćwiczenia się w sztuce wojennej w obcych wojskach, a przytem radowała ich myśl, że tworzy się armja polska, która kiedyś policzy się z mocarstwami rozbiorowemi.
Na prośbę Marka rada opiekuńcza zgodziła się na fikcyjną sprzedaż Różyc. Kajetan, który miał być podstawiony jako nabywca, przystał na to dopiero po długich naleganiach. Stosunki stryjecznych braci stały się w ostatnich czasach bliskie i serdeczne. Gdy raz otworzyli przed sobą serca, uprzedzenia ich znikły i zastąpiła je szczera przyjaźń. Rozmawiali z sobą obecnie często i poufnie, układając plany na przyszłość. Z tych planów wypadło ostatecznie, że Kajetan wyruszy wówczas dopiero do Włoch, gdy otrzyma wiadomość od Marka, że znajdzie się tam dla niego jaka służba, a tymczasem uda się do jednego z niemieckich uniwersytetów.