Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakich ludzi? Kogo?
— Kogo popadnie. Dziś nas, którym już kazał iść precz, a jutro może te niewiasty-sieroty, pod tym dachem żyjące.
— A nieprawda! nieprawda! — zawołał Marcyan.
I, zwinąwszy się nagle w kłębek, uśmiechnął się, począł zacierać ręce, kłaniać się i mówić z jakąś jadowitą uprzejmością:
— Owszem, owszem! — proszę wszystkich na pogrzeb i stypę — proszę pokornie — prosimy obaj z ojcem, a co się tyczy panny Sienińskiej, zawsze tu znajdzie dach i opiekę — zawsze! zawsze!
To rzekłszy, zacierał dalej z wielką radością ręce.